Profile picture of Joanna Urbanowicz
Joanna Urbanowicz
Dyrektor Marketingu B2B dla MŚP na godziny 🔹Interim Marketing Manager 🔹Konsultant Marketingu B2B🔹Strategia Marketingowa🔹Ekspansja na nowe rynki🔹 Wprowadzanie nowych produktów🔹Szkolenia
Follow me
Generated by linktime
December 13, 2022
Czy rolą marketingu powinno być denerwowanie klienta i wzbudzanie negatywnych emocji wobec marki? Taką misję w mojej opinii mają moi „koledzy po fachu” z Orange Polska. Ale po kolei. Dotąd myślałam, że aplikacja ma mnie-klientowi pomóc. Może przywiązać do brandu, a może też coś dosprzedać. Jednak pod warunkiem, że będzie ona dla mnie fajna UXowo, użyteczna, ciekawa, bawiąca etc. Że przede wszystkim to ja będę chciała z niej korzystać. A tymczasem marketerzy z Orange zaplanowali bubel, który nie powalił klientów. Skąd taki wniosek? Jak inaczej rozumieć fakt, że jeżeli chcę skorzystać z e-faktury (jak świat światem za oszczędność papieru i kosztów przesyłki), to muszę raz w okresie rozliczeniowym zalogować się do aplikacji? Jak interpretować swoisty „obowiązek”, który znalazł swoje miejsce w umowie? No i przede wszystkim, czy tak należy „wykręcać cyferki” w marketingu? Zapewne patrząc na liczby, wszystko się pięknie zgadza, w końcu klienci masowo korzystają z aplikacji 😉 Mnie jako klientkę to oburza, zawodowo dziwi. Dzięki marketerom Orange stał się dla mnie nieprzyjaznym brandem. A to dopiero drugi miesiąc naszej „współpracy”. Chętnie poznam Waszą opinię o markach, które Was do czegoś zmuszają, zamiast na Waszą aktywność zapracować. Zachęcam do dzielenia się złymi praktykami – uczmy się na błędach innych 😉 P.S. To z rozmowy z konsultantem wynika, że taka forma odbioru e-faktury jest pomysłem maketerów… #marketingB2B #customerexperience #marketing
Stay updated
Subscribe to receive my future LinkedIn posts in your mailbox.

By clicking "Subscribe", you agree to receive emails from linktime.co.
You can unsubscribe at any time.

December 13, 2022
EDIT 28.05: Autorka skontaktowała się ze mną. Rozmawiałyśmy długo o powodach opisanej sytuacji. Nie chodziło w publikacji o pieniądze, czego autorka ma świadomość. Zwrot środków powinnam jednak otrzymać z początkiem tygodnia. Podobnie jak do końca miesiąca dostęp do materiałów, który de facto mi się już nie należy. 27.05: Gwiazdy LinkedIn książki piszą, a naiwni je kupują. Historia naiwności przytrafiła się i mnie, o czym chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć. Zastanawiałam się długo, czy napisać tą publikację, czy warto poruszać takie tematy, czy "siedzieć cicho". Oceńcie sami. Wszystko zaczęło się w Walentynki dzięki publikacji na LinkedIn 😉 To po niej zrobiłam sobie prezent w postaci książki o raportowaniu w Google Data Studio, którą miałam dostać 26 marca. Czas mijał, książki nie było, za to 4 kwietnia był mail: książka będzie do 2 tygodni! A w ramach przeprosin dostanę nowy produkt autorki. Ufff, pomyślałam, trochę późno to info, ale lepiej tak, niż wcale. Kolejne tygodnie mijały, a tu ani książki, ani przeprosinowego materiału nie ma. Napisałam do autorki 7 maja prośbę o zwrot środków i fakturę korygującą. Odpowiedzi oczywiście nie było. A że kontakt z LinkedIn, to 13 maja napisałam wiadomość prywatną. Dzięki niej 23 maja dostałam zerującą korektę i info, że zwrot otrzymam. I jak się domyślacie, kasy na koncie nie ma. Jako, że od zamówienia minęło już ponad 3,5 miesiąca, sytuacja raczej nie ulegnie zmianie. Albo ulegnie nie z uczciwości, ale z powodu moich nacisków. Kłębi mi się w głowie pytanie, jak wygląda środowisko marketerów w Polsce, skoro autorka została uznana za jedną ze 100 polskich osobowości marketingowych?! Co robić, gdy taka sytuacja nas spotka? Reagować zgodnie z prawem, w końcu moim okiem sprzedano mi nieistniejący produkt? A może w ogóle odpuścić? Chętnie poznam Wasze zdanie! P.S. Na każde napisane słowo mam dokumentację. #marketing #marketingB2B #B2B
88 comments
May 27, 2022