EDIT 28.05: Autorka skontaktowała się ze mną. Rozmawiałyśmy długo o powodach opisanej sytuacji. Nie chodziło w publikacji o pieniądze, czego autorka ma świadomość. Zwrot środków powinnam jednak otrzymać z początkiem tygodnia. Podobnie jak do końca miesiąca dostęp do materiałów, który de facto mi się już nie należy. 27.05: Gwiazdy LinkedIn książki piszą, a naiwni je kupują. Historia naiwności przytrafiła się i mnie, o czym chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć. Zastanawiałam się długo, czy napisać tą publikację, czy warto poruszać takie tematy, czy "siedzieć cicho". Oceńcie sami. Wszystko zaczęło się w Walentynki dzięki publikacji na LinkedIn 😉 To po niej zrobiłam sobie prezent w postaci książki o raportowaniu w Google Data Studio, którą miałam dostać 26 marca. Czas mijał, książki nie było, za to 4 kwietnia był mail: książka będzie do 2 tygodni! A w ramach przeprosin dostanę nowy produkt autorki. Ufff, pomyślałam, trochę późno to info, ale lepiej tak, niż wcale. Kolejne tygodnie mijały, a tu ani książki, ani przeprosinowego materiału nie ma. Napisałam do autorki 7 maja prośbę o zwrot środków i fakturę korygującą. Odpowiedzi oczywiście nie było. A że kontakt z LinkedIn, to 13 maja napisałam wiadomość prywatną. Dzięki niej 23 maja dostałam zerującą korektę i info, że zwrot otrzymam. I jak się domyślacie, kasy na koncie nie ma. Jako, że od zamówienia minęło już ponad 3,5 miesiąca, sytuacja raczej nie ulegnie zmianie. Albo ulegnie nie z uczciwości, ale z powodu moich nacisków. Kłębi mi się w głowie pytanie, jak wygląda środowisko marketerów w Polsce, skoro autorka została uznana za jedną ze 100 polskich osobowości marketingowych?! Co robić, gdy taka sytuacja nas spotka? Reagować zgodnie z prawem, w końcu moim okiem sprzedano mi nieistniejący produkt? A może w ogóle odpuścić? Chętnie poznam Wasze zdanie! P.S. Na każde napisane słowo mam dokumentację. #marketing #marketingB2B #B2B

Akcja DzienSzpilek – bardzo wielu ekspertów komentuje ją na łamach różnych mediów, spekuluje odnośnie kwoty, rozpatruje całość z każdego punktu widzenia. Szuka pozytywów wizerunkowych dla Moliera2 i omawia seksistowski charakter wielu ich akcji. A ja mam to w nosie. Tak niepolitycznie i niefachowo. Nie interesuje mnie, co zyska czy co straci marka Moliera2. Nie interesuje mnie, czy akcja jest zgodna z ich – dla mnie fatalną – komunikacją opartą o dawno minione stereotypy. Interesuje mnie jedno – ile kasy dostaną dzieciaki. Ucieszę się z każdej złotówki. Podoba mi się to, że wiele moich znajomych zamieściło zdjęcie szpilek z odpowiednim hashtagiem. Kobiet, które stać na buty za 8 tysięcy i które nigdy ich nie kupią. Bo system ich wartości na to nie pozwoli - niezależnie od głębokości portfela (a mam pośród znajomych kobiety prawdziwie bogate, równocześnie mądre i pracowite). Bardzo jestem ciekawa tego, co Wy myślicie - gorąco zachęcam do dyskusji. Temat jest ważny, zależy mi na poznaniu Waszej niezawodowej opinii 😊 #motivation #dobroczynność #marketing

Lubię ten portal, naprawdę 😊 Za świetnych ludzi, różnorodność spojrzeń i rozważań, ciekawą wiedzę, czasami głupoty działające jak abstrakcyjny dowcip. Świadomie zbudowałam sieć kontaktów, dzięki czemu mój feed (tzw.tablica) jest zwykle bardzo ciekawy ❤️ Coraz częściej czytam jednak, że to miejsce demotywuje. Że wymaga odpoczynku, by nabrać dystansu. Co najbardziej przeszkadza? Poniżej subiektywna lista #LinkedIn ’owych demotywatorów – niekoniecznie moich, niekoniecznie spójnych, niekoniecznie zasadnych 😊 ✔️cukierkowy obraz zastępujący rzeczywistość ✔️im więcej wiedzy specjalistycznej w publikacji, tym mniej odsłon i dyskusji ✔️ulotność przekazu czyli problemy z odnalezieniem przewiniętej informacji ✔️sam/a nic nie zdziałam ✔️brak sprzedaży po 2-3 miesiącach publikowania ✔️niezrozumiała zmienność SSI ✔️„kup pan Opla” w wiadomościach prywatnych ✔️nudny feed, czyli nie mam po co odpalać LinkedIna ✔️doradcy bez wiedzy i doświadczenia, częstujący miernymi poradami, za to z wieloma łapkami ✔️zarozumiali „eksperci”, przez których trudno przełamać się do publikowania Czego jeszcze brakuje na liście? Co byście dodali? #ProfilLinkedIn #B2Bmarketing

Marketing Ninja – poszukiwanie omnibusa czy skrajna oszczędność? Przed kilkoma dniami trafiłam na ogłoszenie znanej firmy z Krakowa. I tak z racji piątku nie bardzo wiem, czy śmiać się czy płakać nad takim ogłoszeniem? Wymagania narzędziowe: ✔️ b.d. znajomość portfolio Google: GA, GTM, GSC, GAds ✔️ praktyczne korzystanie narzędzi SEO (jedno wybrane): Senuto, SemStorm, Ahrefs ✔️ b.d. znajomość programów graficznych: Adobe: Illustrator, Photoshop, InDesign ✔️ umiejętność sprawnego poruszania się w platformach e-mail marketing w tym Marketing Automation, takich jak: Redlink, Getresponse, Frashmail, Salesmanago ✔️ wiedza z zakresu Social Selling (wymagana znajomość LinkedIN, mile widziana znajomość Sales Navigator) ✔️ znajomość zagadnień zw. z video marketingiem w tym platformy YT oraz aplikacji typu: Videoscribe, Doodly, Toonly ✔️ mile widziana znajomość: Landingi, Callpage, Prezi, HTML, CMS, zagadnień e-commerce 🍨Na deser do tej listy odpowiedzialność za tworzenie produktowych strategii marketingowych🍨 Podsumowując, człowiek ma być strategiem, SEOwcem, grafikiem, animatorem, specem od MA, e-mailingu, social sellingu, e-commerce i wielu innych. W zamian dostanie niespotykaną atmosferę pracy. Syndrom czasów czy …? Co myślicie? #marketing #pracawmarketingu #HR

Marketingowcy często lubią swoją pracę i uważają ją za ciekawą, ale częściej niż przedstawiciele innych profesji narzekają, że praca kłóci się z ich sumieniem i przekonaniami. Niemal 30% pracowników branży twierdzi, że często ich praca kłóci się z ich sumieniem lub przekonaniami (średnia dla innych branż wynosi 14%). Wg badania, marketerzy coraz mniej wierzą w marketing, co wynika m.in. z „buzzwordyzacji”, zalewu niepotwierdzonych teorii, spadającej renomy pracy. Takie wnioski wynikają z badania (link w komentarzu) zrealizowanego przez agencję Wavemaker. Ciekawe dane, jednak szczęśliwie nie oddają stanu mojego marketingowego ducha. Wierzę w to, co robię. Wczoraj prowadziłam przez 10,5h warsztat, który ma pomóc klientowi w rozwoju. Mocno wierzę w jego przydatność. Był jednak taki czas, gdy robiłam rzeczy, które mnie nużyły i których robić wcale nie chciałam. Zawsze wtedy zaczynałam szukać innych wyzwań, zwykle innej pracy. Czasami takiemu stanowi towarzyszyło poczucie wypalenia zawodowego, które znikało, gdy wracałam do tego, co naprawdę mnie cieszy. Patrząc na dane z badania zastanawiam się, czy miałam szczęście, że praca nie kolidowała z moim sumieniem czy przekonaniami? Jak było i jest u Was? Serdecznie zapraszam do dyskusji! #marketing #B2Bmarketing #praca